poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział II "Miasto tętniło życiem, ale ona była jego wrakiem. "

<music>

Londyn. To miasto właśnie budziło się do życia. Nieliczni krążyli już po ulicach miasta a inni jeszcze smacznie spali. Do tych osób zaliczał się Zayn. Chłopak jeszcze przewracał się z boku na bok rozkoszując się wdziękami nocy, która już minęła jednak nie dla niego. On jeszcze smacznie spał i wyglądało na to że nikt ani nic mu w tym nie przeszkodzi. A Perrie? Już od dawna nie spała. W nocy prawie nie zmrużyła oka gdyż nachodził ją co chwilę ten sam sen. Nie chciała o nim myśleć ale to nie było łatwe. Jednak wierzyła w słowa Zayna. Wierzyła że żywi do niej szczere uczucie i że jej nie okłamuje, a może po prostu nie chciała dopuścić do siebie myśli że może być inaczej? to wie tylko ona. Jednak każdy życzył im jak najlepiej poza tym wyglądali na szczęśliwych. Co mogło być nie tak? 


Dziewczyna po cichu wyszła z łóżka i skierowała się w stronę łazienki. Zmazała resztki wczorajszego makijażu i napuściła do wanny gorącej wody. Do ręki wzięła zapalniczkę, która należała do Zayna i odpaliła wszystkie świeczki znajdujące się w owym pomieszczeniu. Lubiła robić taki klimat w chwili w której się odprężała. Blondynka zanurzyła swoje ciało w gorącej wodzie, która w pomieszaniu z jej zimnawym ciałem wywołała gęsią skórkę. Ta kąpiel rozbudziła trochę dziewczynę. Po wyjściu zrobiła lekki makijaż i założyła wcześniej przygotowane ubrania. Przejrzała się w lusterku i wysiliła na lekki uśmiech. Nie miała żadnego powodu aby się uśmiechać. Wyszła z łazienki i spojrzała na nadal śpiącego Malika. Właściwie to on był tym powodem dla którego powinna to robić, dla którego chciała wyglądać ładnie i dla którego chciała jak najlepiej. Zbliżyła się po cichu do łóżka i musnęła lekko jego policzek. Wzięła torebkę i na odchodne się jeszcze uśmiechnęła po czym wyszła z domu. Szła przed siebie bez celu. Chciała się przejść. Zawsze tak robiła wtedy lepiej jej się myślało poza tym świeże powietrze z samego rana dobrze robi człowiekowi, a mały spacerek jeszcze nikomu nie zaszkodził prawda? 
Snuła się ulicami przepięknego miasta. Mijający ją ludzie spieszyli się do pracy. Matki odprowadzały swoje dzieci do szkoły, staruszkowie szli zakochani przez ulicę nie widząc nic poza sobą. Dla siebie liczyli się tylko oni. Mimo takiego wieku nadal się kochali, byli ze sobą na dobre i na złe a problemy i przeszkody życia pokonywali razem. Blondynka zastanawiała się czy taka miłość jest właśnie pomiędzy nią a Zaynem? Zadajemy sobie strasznie dużo pytań, ale życie z czasem daje nam na nie odpowiedzi. 
Perrie nie była łatwowierna, ale jak ktoś ją do siebie przekonał musiał być naprawdę wyjątkowy.
-Co ty tu robisz?-usłyszała znajomy głos. Odwróciła się stronę z której dobiegał owy dźwięk. Po chwili ujrzała zawsze uśmiechniętą blondynkę. To była Hannah. Od samego poznania żywiły do siebie wielką sympatię, która po czasie przerodziła się w przyjaźń. 
-Cześć Han. Chciałam się przejść no ale właściwie to już wracam.- Przyjaciółka złapała tylko Pez za rękę i pociągnęła ją za sobą.
-Tutaj za rogiem jest kawiarnia. No i nie mów mi kochana że kawy mi odmówisz.-Blondynka zaśmiała się tylko melodyjnie co Hannah odebrała jako zgodę. Przyjaciółki siedziały i rozmawiały już prawie dwie godziny. Żadna z nich nie spodziewała się że czas im tak szybko zleci jednak rozmowa im się dłużyła a one nie zamierzały jej kończyć. 
-To jak tam sprawy sercowe?-Hannah od razu posmutniała a Perrie zrobiło się nadzwyczajnie głupio, bo doszło do niej że nie powinna o to pytać. Od rozstania z Louisem nie miała nikogo. Dziewczyna wiedziała że ona go jeszcze kocha jednak zadała to idiotyczne pytanie. Szybko podniosła się z krzesła na którym siedziała widząc że w oczach przyjaciółki zbierają się łzy. Perrie podeszła do niej i ją przytuliła. Czuła się winna.
-Przepraszam nie powinnam o to pytać. Wiem że do Louisa...
-Cześć dziewczyny...-Obie wszędzie mogły rozpoznać ten głos.
-Tej jeszcze tu brakowało-szepnęła Perrie na ucho Han a ta się zaśmiała. Chciała usiąść na swoim poprzednim miejscu ale było już zajęte przez Eleanor. Brunetka uśmiechnęła się cwano i jakby wywyższała się. Było widać że pomiędzy przyjaciółkami a El nie ma jakiś dobrych relacji a to że za sobą nie przepadają było widać na kilometr.
-To co tam u was?-Zapytała po chwili El popijając kawę, która należała do Perrie.
-Tak spoko nie krępuj się.-powiedziała dziewczyna z grymasem widniejącym na jej twarzy.
-Właściwie to my już miałyśmy wychodzić. Prawda Perrie?-Han spojrzała na się w niebieski oczy Pez prosząc o wyjście aby skończyć tą niezdrową wymianę zdań. Dziewczyna tylko pokiwała głową na znak że wychodzą. 
-No a wiecie ja tu się umówiłam z moim Louisem no więc lepiej będzie jak pójdziecie nie chce mieć zbędnego tła.-Blondynki spojrzały na siebie porozumiewawczo i odwróciły się na pięcie w zamiarze wyjścia gdyż atmosfera panująca w kawiarni psuła się z minuty na minutę. Eleanor jak to miała w zwyczaju chciała dobić Han. Podeszła szybko do niej i przytuliła ją do siebie. Całej sytuacji z zaciekawieniem przyglądała się Perrie. Brunetka odsunęła się od niej.
-Nie musisz się gniewać na mnie za to że jestem z Louisem. Możemy się przyjaźnić. Chociaż się jemu nie dziwię. Zostawił cię dla mnie no a sama spójrz na siebie, jestem o wiele lepsza. Louis podjął właściwą decyzję. Dobrze że przejrzał na oczy bo raczej urody to ty mu ofiarować nie mogłaś, musiałaś być niezła w łóżku.-Po twarzy Han zaczęły spływać łzy. Te słowa naprawdę ją zabolały. Dziewczyna wybiegła zapłakana z kawiarni. Perrie spojrzała tylko na El z pogardą na co ona głupio się zaśmiała. Blondynka szybko wybiegła za przyjaciółką zderzając się w drzwiach z Lou.
-Co się stało Han?-zapytał kiedy Pez go wymijała.
-Zapytaj się swojej cudownej i niezastąpionej dziewczyny-odparła po czym przyspieszyła kroku po to by dogonić przyjaciółkę, która po takich słowach nie czuła się najlepiej psychicznie. Nagle podbiegł do niej tłum fanek, który zdążył ją już zobaczyć. Nie mogła ich od tak zostawić. Byli fanami całego zespołu no i wiele im zawdzięczała ale przyjaciółka była w tym momencie najważniejsza. Jednak nie dała rady wyjść od tak z tłumu  porobiła z nimi zdjęcia i porozdawała autografy dopiero po 30 minutach dali jej spokój i mogła w spokoju iść, ale nie wiedziała już gdzie jest Han. A najbardziej obawiała się tego że przyjaciółka pomyśli że po prostu ją olała...

~*~

Od razy wyjaśnię wam że to tylko moja fantazja. Naprawdę nie mam nic do El i uważam że jest miła osobą a nie taką jaką przedstawiam ją w opowiadaniu. Taką sobie wybrałam fabułę żeby się wyróżniać i tak zostanie. Mam nadzieje że to że tak długo czekaliście wynagrodzi wam tekst zawarty powyżej. Liczę na szczere komentarze no i do następnego :)